poniedziałek, 14 stycznia 2013

O JEDZENIU SŁÓW KILKA

Peruwiańczycy uwielbiają jeść. Bary i restauracje są zawsze pełne ludzi. Większość pracuje od świtu do zmierzchu albo i dłużej i dlatego jedzą na mieście.
 
 
Na targu obok miejsca gdzie mieszkam oferta gastronomiczna jest różnorodna i dość tania. Na śniadanie sok z owoców zrobiony w mojej obecności: papaja, mango, banan, truskawka... To jedna z wielu kombinacji. Świeżo upieczona bułka, przekrojona i z awokado pokrojonym w plasterki.. Do tego kawa z mlekiem...
W południe na tym samym targu menu za 5 soli ( jeden sol to mniej więcej jedna złotówka). Pierwsze danie, drugie danie plus napój ( ostatnio trafił mi się kompot). A porcje są ogromne jak dla przeciętnego Europejczyka.
 
Jeśli chodzi o jedzenie, to pierwsze pytanie jakie mi wszyscy tutaj zadają, to czy jadłam już seviche. Piszą też sebiche i nie jestem w stanie odkryć, która pisownia jest poprawna.
 
Co to jest? W wielkim skrócie to surowa ryba i owoce morza w dużej ilości soku z cytryny i cebula. Historia tej potrawy sięga czasów prahiszpańskich. Tamtejsze kultury mieszały ryby z sokiem i miąższem owocu zwanego tumbo. Później Inkowie marynowali rybę w chicha ( piwo z kukurydzy). Hiszpanie dodali cytrynę i cebulę do tego dania.
 Ceviche może być tylko z ryby albo też mixto, czyli ryba z owocami morza. I jeśli ktoś lubi te składniki, to to danie bardzo mu posmakuje! Sprzedają je prawie wszędzie, choć specjalizują się w nim tzw. sevicherias.
 
 
 
 

1 komentarz: