Co prawda plaży nudystów nie widziałam, ale za to port mnie zauroczył. Choć to był wrzesień to nikogo tam nie spotkałam. Tylko cisza, spokój i szum fal. Sam port, a może raczej przystań, jest taki malutki, wręcz niezauważalny, ale pełen uroku. A drewniany, huśtający się na wodzie pomost, mnie dostarczył strachu, a moim znajomym śmiechu.
Dawniej port rybacki, dziś miejscowość wypoczynkowa z pensjonatami, restauracjami i plażą. Chałupy są częścią Władysławowa i ulubionym miejscem dla surfistów . Dzięki katesurfowi niebo w Chałupach przysłaniają kolorowe latawce.
Przeczytałam całkiem niedawno, że w Chałupach odbył się ostatni na Kaszubach "sąd boży". W 1836 r. pewna samotna wdowa po rybaku została posądzona o czary. Argumenty? Nigdy nie chodziła do kościoła, a na jej kominie siadały czarne kruki. Skazano ją na tzw." próbę wody", co oczywiście zakończyło się jej śmiercią. Stefan Żeromski poświęcił tej postaci jeden rozdział książki "Wiatr od morza".
...a mnie tam jeszcze nie było...
OdpowiedzUsuń